Z dr. n. med. Wojciechem Hapem rozmawia Sylwia Kunka
Studia medyczne to w Pana przypadku kontynuacja rodzinnej tradycji. Rodzice naciskali, by studiował Pan na tym kierunku?
Lekarzem chciałem być od dziecka. Ten zawód wykonywała moja babcia. Mój ojciec jest chirurgiem ogólnym i chirurgiem onkologicznym. Jest moim autorytetem. Zawsze mi powtarza, że trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem. Mama jest przedsiębiorcą. Wiedziałem na co się decyduję, bo wiem jak ciężko pracował mój tata. Rodzice nigdy nie namawiali mnie do tego, abym został lekarzem, ale zawsze wspierali mnie w decyzjach. Jestem im za to wdzięczny. Swoim dzieciom, a mam 2 synów w wieku 8 i 6 lat, także nie mam zamiaru wybierać życiowej drogi, ale będę ich wspierał w każdej decyzji.
Czym jest dla pana chirurgia?
Kwintesencją chirurgii jest dla mnie wiedza, decyzyjność – takie działanie zero-jedynkowe. Praca chirurga jest ciekawa i nigdy nie jest monotonna, a dyżury na oddziale wyjątkowe
i nieprzewidywalne. Osobiście wolę te ciężkie, które są dla mnie wyzwaniem. Uważam, że medycyna to z jednej strony ścisła nauka, a z drugiej strony sztuka i umiejętność odpowiedniego podejścia do drugiego człowieka.
Co jest najtrudniejsze w zawodzie chirurga?
Trudne są rozmowy z pacjentami, szczególnie gdy mam do przekazywania najgorsze informacje. Pacjent jest osobą, z którą współpracuję w procesie leczenia, a więc staram się rozmawiać z szczerze i bezpośrednio. Często od tych kilku słów, które usłyszy pacjent zależy jego dalsze nastawienie do leczenia. Nie wolno ludziom odbierać nadziei, ale nie powinno się też dawać fałszywych złudzeń. Zwłaszcza u pacjentów onkologicznych obserwujemy, że przebieg leczenia jest mocno związany z nastawieniem psychicznym.
Mimo to lubię te rozmowy. Dodatkowo dają one pacjentowi poczucie bezpieczeństwa.
Czy jest pan asertywny?
W pracy, jeśli trzeba to tak, choć kiedy decyduję się na coś do jedzenia w restauracji to już nie. Zawsze zgadzam się na wszelkie propozycje i dodatki kulinarne. Asertywność jest obecnie często mylona z bezwzględną stanowczością.
Odbywał Pan praktyki w Korei Południowej. Jak to wpłynęło na Pana drogę zawodową?
Staż w Seulu odbyłem dzięki mojemu nauczycielowi prof. dr hab. Wojciechowi Kielanowi – obecnemu Prezesowi Towarzystwa Chirurgów Polskich. Jest on niezwykle serdecznym człowiekiem i doskonałym chirurgiem, który dzięki swojej osobowości i umiejętnościom cieszy się szacunkiem wśród czołowych światowych chirurgów. Profesor zajmuje się chirurgią raka żołądka. Jednym z najlepszych ośrodków na świecie w tej specjalizacji jest Klinika Chirurgii Przewodu Pokarmowego w Seoul National University Hospital, którą prowadzi prof. Han-Kwang Yang. To jedna z najważniejszych postaci w światowej chirurgii i to właśnie u niego odbywałem staż. Nie tylko ja, ponieważ profesor W. Kielan dbał o to, aby asystenci Kliniki uczestniczyli w takich szkoleniach. Pozwoliło to nam zobaczyć doskonałą jakość niezwykle trudnej laparoskopowej chirurgii raka żołądka, poznać wiele tajników laparoskopowej techniki chirurgicznej i metod preparowania. W tym daleko nam do dokładności koreańskich chirurgów, ale dążymy do doskonałości.
A skąd u Pana zainteresowanie chirurgią laparoskopową?
Leczenie małoinwazyjne pozwala na uzyskanie lepszych efektów ze względu na znacznie mniejszy uraz zadawany pacjentowi, a jednocześnie operacje laparoskopowe są zdecydowanie bardziej precyzyjne. Widzimy powiększony, szczegółowy obraz pola operacyjnego. Takie są światowe trendy i trudno to już nazywać nowoczesną chirurgią – laparoskopia powinna być rutyną w chirurgii. Należy jednak pamiętać, że w toku szkolenia niezwykle ważne jest, aby nauczyć się operować klasycznie. Brak tej umiejętność może spowodować, że chirurg nie będzie w stanie poradzić sobie z powikłaniami śródoperacyjnymi, których zawsze należy się spodziewać. Ten problem jest widoczny wśród młodych amerykańskich chirurgów, którzy przyznają, że świetnie radzą sobie z cholecystektomią laparoskopową, ale usunięcie pęcherzyka żółciowego metodą klasyczną zdarza się zbyt rzadko, żeby czuli się pewnie przy tym zabiegu.
Jaki był przełomowy moment w Pana karierze?
Zdecydowanie najtrudniejszym momentem w mojej karierze była decyzja o zmianie miejsca pracy. Zaczynałem pracę w II Klinice Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w świetnym zespole ludzi, od których mogłem się wiele nauczyć. Tam dostałem możliwość rozwoju, co wcale nie jest takie oczywiste w procesie kształcenia młodych lekarzy i za to jestem wdzięczny całemu zespołowi. Przyszedł jednak taki moment, kiedy stwierdziłem, że potrzebuję zmiany, aby móc realizować swoją wizję chirurgii. W taki sposób znalazłem się w Bolesławcu. Odejście z Kliniki było trudne emocjonalnie, bo przyjaźniłem się z całym zespołem. Kusiło mnie jednak nowe wyzwanie i ciekawość czy mu sprostam. Szpital św. Łukasza to wyjątkowy ośrodek na mapie powiatowej chirurgii. Podejmujemy wyzwania takie, jakie podejmowałem pracując w Klinice i osiągamy dobre efekty, z czego jesteśmy dumni. Staramy się dobrze wykonywać swoją pracę. Jestem dumny ze swojego zespołu, który rozwija się każdego dnia.
Jaką ma Pan wizję chirurgii w Bolesławcu?
Chciałbym, aby oddział oferował szeroki zakres zabiegów chirurgicznych i żeby jakość leczenia była na jak najwyższym poziomie, aby chirurgia w Bolesławcu była oddziałem nowoczesnym, wszechstronnym, doskonale wyposażonym, z doskonale wyszkolonym personelem.
Jak Pan się odniesie do stwierdzenia, że edukacja medyczna musi nadążać za rozwojem technologii?
Technologia daje nam możliwości, ale od naszej wiedzy i umiejętności zależy, jak tą technologię wykorzystamy. Dlatego tak ważne jest szkolenie lekarzy w różnych ośrodkach. Polska przez wiele lat była odcięta od dostępu do nowoczesnych technologii medycznych. Nie mówię tu tylko o okresie PRL, ale także później. Niedofinansowanie ochrony zdrowia spowodowało, że nasi starsi koledzy mieli bardzo ograniczony dostęp do nowoczesnego sprzętu. Warto zauważyć, że zaawansowane zabiegi laparoskopowe w Polsce są ciągle traktowane jako nowość, a liczba ośrodków, które je rutynowo wykonują zaczęła rosnąć dopiero na przestrzeni ostatnich 10 lat. W Europie Zachodniej rozwój zaawansowanej chirurgii laparoskopowej to druga połowa lat 90. W 1998 publikowano tam artykuły mówiące o przewadze chirurgii laparoskopowej jelita grubego, a w Polsce 10 lat później nadal wielu lekarzy uważało, że ta metoda prowadzi do rozsiewu choroby.
Jakie technologie szczególnie przykuwają Pana uwagę?
Każdy współczesny chirurg fascynuje się robotyzacją, automatyzacją i technologiami rozszerzonej rzeczywistości. Robot nie wykona pracy za nas, ale znacznie ją ułatwia, poprawia komfort pracy, a także daje nam szersze możliwości pewnych manewrów. Miałem okazję poznać słynny robot chirurgiczny DaVinci. Praca na tym urządzeniu jest niezwykle przyjemna dla chirurga. W Polsce niestety rozwój robotyzacji w chirurgii jest słabo promowany, ponieważ jest zdecydowanie droższa niż laparoskopia. Wymaga także dłuższego okresu szkolenia. Pocieszające jest to, że liczba ośrodków dysponujących robotem chirurgicznym w Polsce w ostatnim czasie zaczęła rosnąć.
Jakie zabiegi są w Pana opinii najbardziej spektakularne, które zostały przeprowadzone w Bolesławcu?
Najbardziej spektakularnymi zabiegami, jakie przeprowadziliśmy w ostatnim czasie w Bolesławcu są operacje Whipple’a, polegające na usunięciu głowy trzustki z guzem, dwunastnicy, fragmentu żołądka, dróg żółciowych i jelita cienkiego, a następnie odtworzenia ciągłości przewodu pokarmowego przez wykonanie odpowiednich zespoleń. Są to operacje niezwykle złożone i trudne, stanowiące wyzwanie dla chirurgów, ale też anestezjologów. Nie ma większych zabiegów operacyjnych w chirurgii ogólnej. Do tej pory takie zabiegi wykonywało się jedynie w szpitalach klinicznych. Rak trzustki daje chirurgowi małe pole do manewru, ze względu na trudne położenie trzustki w jamie brzusznej, ale też charakterystykę samej choroby oraz skomplikowany przebieg pooperacyjny. Operacja Whipple’a jest prawdziwym wyzwaniem dla zespołu. Na uwagę zasługują również operacje laparoskopowe. W chirurgii onkologicznej najczęściej mamy do czynienia z rakiem jelita grubego. Takie operacje wykonujemy obecnie najczęściej i zdecydowaną większość metodami laparoskopowymi, co umożliwia pacjentom szybciej powrócić do formy sprzed zabiegu. Leczenie małoinwazyjne pozwala na uzyskanie lepszych efektów leczenia ze względu na znacznie mniejszy uraz zadawany pacjentowi, a jednocześnie operacje laparoskopowe są zdecydowanie bardziej precyzyjne. Widzimy powiększony, szczegółowy obraz pola operacyjnego. Takie są światowe trendy, laparoskopia powinna stać się rutyną w chirurgii.
Jakie elementy oprócz wykształcenia, doświadczenia i technologii są według Pana kluczowe dla dobrych efektów leczenia?
Z pewnością szkolenia i wymiana doświadczeń. Dysponujemy w Szpitalu św. Łukasza młodą kadrą medyczną, która opiera swoje działania na wytycznych i zaleceniach. To daje efekty w postaci dobrych wyników leczenia. Doświadczenie jest oczywiście ważne, ale obiektywne podejście do procesu leczenia jeszcze ważniejsze. W szpitalu dba się o to, aby personel miał możliwość szkolenia się.
11 czerwca organizujemy w Bolesławcu wyjazdowe posiedzenie Dolnośląskiego Oddziału Towarzystwa Chirurgów Polskich. Jest to dla nas wielkie wydarzenie, a do udziału w nim zapraszamy chirurgów z całego województwa. Towarzystwo Chirurgów Polskich działa od 1889 roku. Towarzystwa lekarskie służą wymianie myśli i poglądów między lekarzami. W Polsce rola towarzystw jest niedoceniana, ale wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczone, gdzie takie organizacje są jednymi z najbardziej opiniotwórczych, a z wytycznych tworzonych przez nie korzysta wiele krajów na świecie. Myślę, że jest to tradycja, którą należy pielęgnować. Rolą młodych chirurgów, takich, jak ja, powinno być dążenie do wzmocnienia towarzystw po to, aby nasz głos był słyszany choćby w Ministerstwie Zdrowia. Dzięki temu możemy mieć większy wpływ na jakość leczenia oferowaną polskim pacjentom. Ze względu na duży szacunek, jakim darzę Towarzystwo Chirurgów Polskich chciałem, aby tradycyjne wyjazdowe spotkanie miało formę ciekawej i dobrze zorganizowanej konferencji naukowej. Ten dzień będzie prawdziwym świętem chirurgii w Bolesławcu. Chcemy też pokazać, że Szpital Św. Łukasza w Bolesławcu stawia na jakość.
Dziękuję za rozmowę.
Dr n. med. Wojciech Hap jest lekarzem z powołania. Twierdzi, że nie mógłby pracować w innym zawodzie. Zawsze uśmiechnięty, podchodzi do pacjenta jak do człowieka – indywidualnie, z troską, cierpliwością i zainteresowaniem. Mimo młodego wieku cechują go wiedza, doświadczenie, kompetencja, inteligencja i życiowa mądrość oraz poczucie humoru. Rodzina jest fundamentem jego życia – „wszędzie byle z rodziną” odpowiada na pytanie jaki kierunek wakacji by wybrał.
Dr n. med. Wojciech Hap, specjalista chirurgii ogólnej objął funkcję Kierownika Oddziału Chirurgii Ogólnej Szpitala św. Łukasza w Bolesławcu przed rokiem, w kwietniu 2021 roku.
Jest autorem wielu prac naukowych publikowanych w międzynarodowych czasopismach medycznych, a także prezentowanych na licznych międzynarodowych konferencjach naukowych.
Jest jednym z najmłodszych, o ile nie najmłodszym kierownikiem oddziału w Polsce. W Bolesławcu spotkał się z miłym przyjęciem przez zespół. Jego życiowym mottem jest „Nigdy się nie poddawać”
Jak mówi od dziecka wiedział, że zostanie lekarzem. Nigdy nie miał wątpliwości i nie zastanawiał się nad wyborem innego zawodu. Zawsze fascynował się budową ludzkiego organizmu i tym, że lekarz ma wpływ na jego działanie. Od dziecka odczuwał chęć pomagania innym. Wychował się w rodzinie lekarskiej i to pewnie też miało wpływ na dokonane wybory. Babcia była lekarzem, a ojciec jest lekarzem chirurgiem. Opowieści o chorobach, ich leczeniu, zabiegach operacyjnych towarzyszyły mu zawsze, a zapach używanych kiedyś środków dezynfekcyjnych, który poznał odwiedzając tatę na dyżurach w Szpitalu Chirurgicznym przy ul. Murarskiej w Legnicy nadal pamięta.