Komentuje dr nauk prawnych Marcin Śliwka, prezes zarządu MedRisk
Kadra medyczna najczęściej obawia się ryzyka odpowiedzialności cywilnej lub karnej. W przypadku tej pierwszej, ryzyko materializuje się dość rzadko. Sądy polskie w medycznych procesach odszkodowawczych orzekają najczęściej w oparciu o koncepcje tzw. winy organizacyjnej (braki kadrowe, zła organizacja pracy, niezapewnienie standardów w zakresie aseptyki szpitalnej itp.) lub winy anonimowej, przypisywanej jednemu z bliżej niesprecyzowanych członków zespołu medycznego sprawującego opiekę nad pacjentem. To niewątpliwie utrudnia pociągnięcie do odpowiedzialności cywilnej konkretnego lekarza lub pielęgniarki uczestniczącej w zdarzeniu niepożądanym.
Nieco inaczej problem ten rysuje się na gruncie przepisów prawa karnego, gdzie takie zagrożenie rzeczywiście może wystąpić. Na marginesie należy przy tym wskazać na dwie zmiany legislacyjne, które mogą stanowić zagrożenie dla systemu raportowania zdarzeń niepożądanych.
Po pierwsze warto wskazać na treść nowego art. 240 kodeksu karnego nakładającego na każdego prawny obowiązek zawiadomienia organów ścigania m.in. o spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W mało komfortowej sytuacji prawnej znajdą się np. członkowie zespołu ds. analizy zdarzeń niepożądanych, którzy podczas pracy dojdą do wniosku, że zgłoszone zdarzenie nie tylko wypełnia znamiona zdarzenia niepożądanego, ale również tego czynu zabronionego. Uważam, że system prawny powinien w szerszym zakresie chronić osoby zgłaszające oraz analizujące tego typu incydenty.
Drugą zmianą, do której powinna odnieść się projektowana ustawa o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta, jest problem legalizacji tzw. owoców pochodzących z zatrutego drzewa. Chodzi oczywiście o materiał dowodowy zebrany z naruszeniem przepisów prawa lub za pomocą czynu zabronionego. W założeniach do ustawy o jakości słusznie podkreślono, iż organy ścigania nie powinny mieć dostępu do danych zawartych w rejestrze zdarzeń niepożądanych. Z drugiej strony należałoby zadać sobie pytanie, co w sytuacji, w której te informacje w drodze „wycieku” danych znajdą się w dyspozycji prokuratury. W mojej ocenie powinniśmy poszukiwać takiego narzędzia prawnego, które nie tylko ograniczałoby dostęp organów ścigania do rejestru, ale również uniemożliwiało jakiekolwiek ich wykorzystanie w trakcie toczącego się postępowania.
Dr nauk prawnych Marcin Śliwka jest prezesem zarządu Centrum Zarządzania Ryzykiem Medycznym MedRisk, jest także członkiem Rady Naukowej programu Bezpieczny Szpital Przyszłości 2018